piątek, 18 kwietnia 2014

FOUR

Dla Dominiki, która tak na mnie nawrzeszczy, że nie ma rozdziału :) Musisz wiedzieć Domiś, że to mnie bardzo motywuje :* 

notka pod rozdziałem.


-Nie ma za mocnej głowy do alkoholu, a już na pewno nie w tedy, gdy dosypie się jej jakieś proszki. Więc jak będzie Styles? Oddasz miasto czy mam ją zabić?
-Zostaw Skyler, albo Katherine rozwali czaszkę Markowi.
-Nas jest więcej. Nawet jeśli rozwali mu głowę, ja rozwalę ją i Skyler.
W tedy coś zobaczyłam. Skyler się ruszała, ale tak delikatnie, żeby napastnik tego nie wyczuł. Cerrie też to zauważyła i posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
-Zostaw Skyler i weź mnie.  Jestem dla niego ważniejsza, niż Skyler….- odezwałam się.
-O nie ma mowy!- krzyknęła moja siostra i… Jason?
-Hmm. Kusząca propozycja, zwłaszcza, że ty jesteś przytomna i będę miał więcej satysfakcji jeśli cię zabije.
Mężczyźni stojący za nim puścili Skyler i natychmiast dostali kulką w głowe od niej i od Cerrie. Ja Pociągnęłam za spust, dziurawiąc głowę Marka i szybkim ruchem celując broń w mężczyznę.
-Wiedziałem, że coś mi tu śmierdzi.- powiedział.
-No widzisz, jednak mam głowę do alkoholu. Następnym razem bądź bardziej dyskretny jeśli chodzi o dosypywanie mi czegoś go piwa. Ach… czekaj. Następnego razu nie będzie.
-Tak więc żegnaj Stan- powiedział Harry i pociągnął za spust swojego czarnego gnata. – I po sprawie. Skyler, Katherine. Nic wam nie jest?
-Oprócz tego, że boli mnie łokieć? To nie. Chyba trafiłam w żebra.
-Mi też nic nie jest.
-Dobra. Zmywamy się stąd. Zaraz będą tu psy.
Oczywiście, na moje szczęście w samochodzie wylądowałam sama w samochodzie Stylesa.
-A więc, zastrzeliłaś pierwszego człowieka w swoim życiu.
-Mam skakać z radości czy iść i go opłakiwać?
-Powinnaś czuć satysfakcje.
-I chyba nawet czuje. Gdzie jedziemy?
-Popsułem ci wieczór więc postaram się go naprawić.
-Harry…
-Siedź cicho. Zaraz będziemy na miejscu.
Jechaliśmy jeszcze przez chwilę  i dotarliśmy pod Big Bena.
-Co my tu robimy Harry? Jest godzina.. 1 w nocy, jestem jedynie w bluzce na ramiączkach i jest mi cholernie zimno, a ty wymyśliłeś sobie wycieczkę pod wielki zegar?! Czy ty sobie ze mnie żartujesz?!
-Masz- mówiąc to podał mi swoją marynarkę. – A teraz chodź.
Chwycił mój nadgarstek i lekko pociągnął. Ruszyłam za nim lekko chwiejnym krokiem, bo nie ukrywajmy, ale byłam  trochę pijana. Przeszliśmy kawałek i naszym oczom ukazały się schody. Popatrzyłam w górę i zdawały się nie mieć końca.
-Ja po nich nie wejdę. Mam za wysokie buty, jestem pijana i mam lęk wysokości.
-Dobra, jak chcesz.
Po tych słowach przerzucił mnie sobie za ramie i zaczął się wspinać.
-Harry nie wygłupiaj się słyszysz? Puść mnie!
Jednak chłopak nie odezwał się ani słowem i dalej niósł mnie po schodach. Po pewnym czasie się poddałam i zaczęłam sobie nucić jakąś przypadkową piosenkę, która akurat wleciała mi do głowy.
-Masz ładny głos-odezwał się brunet, gdy byliśmy już na górze. –A teraz chodź ze mną.
Posłusznie poszłam za Harrym i nagle naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Londyn z góry.
-Jezu! Ale tu jest pięknie!
-Wiedziałem, że ci się spodoba- powiedział loczek i szelmowsko się uśmiechnął.
-Harry, jestem trochę śpiąca. Możemy już iść?
-Jak sobie panienka życzy.
Ponownie wziął mnie na ręce i zniósł po schodach. Nawet nie próbowałam protestować, bo i tak nie przyniosło by to żadnych rezultatów. Po pewnym czasie, chłopak postawił mnie na jednym schodku.
-Zjedź z poręczy.
-Chcesz żebym się zabiła?
-Zaufaj mi. Nie możesz spaść, bo poręcz jest tuż przy ścianie.
-Dobra- nie miałam siły dalej spierać się z brunetem.
Usiadłam na cienkiej rurce i zjechałam na niej na sam dół, mało co się nie przewracając.
-I jak? Spadłaś?
-Ha ha ha. Jaki ty jesteś zabawny.
-Wiele osób mi to mówi.
-Wracajmy. Moja siostra na pewno się martwi.
-Noe?  Oj na pewno nie. Wie, że jesteś ze mną.
-Ale to nie zmienia faktu, że dzwoniła…-popatrzyłam na komórkę.- Cztery razy.
-Opiekuńcza ta twoja siostrzyczka.
-Aż nadopiekuńcza.
W drodze powrotnej w ogóle nie rozmawialiśmy. Harry skupił się na jeździe, a ja wyglądałam przez okno podziwiając widoki, których prawie w ogóle nie widziałam, gdyż było ciemno. Gdzie, nie gdzie dostrzegałam zarys drzew, budynków, a czasem nawet ludzi.
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest naprawdę późno. Ale moja siostra już nie dzwoniła. W pewnym momencie dostałam SMS’a: ,,Gdzie wy do cholery jesteście?! Przyjedźcie do głównej ,,bazy,,. Już ja się z wami policzę’’. No pięknie. Pokazałam Harremu wiadomość od mojej siostry, na co on skinął głową.
-Jak myślisz, zabije nas?
-Możliwe.
To były jedyne słowa, które wypowiedzieliśmy w czasie drogi. Do ,,bazy,, mieliśmy jeszcze 15 minut, a ja odpłynęłam w stronę krainy Morfeusza.

Gdy po przebudzeniu otworzyłam delikatnie oczy, stwierdziłam, że to na pewno nie jest mój pokój. Rozejrzałam się i wszystko w tym pokoju było czarne, nie licząc ścian, gdyż one były oślepiająco białe. Zasłony były odsłonięte, podeszłam do nich i zaczęłam wyglądać przez okno. Zobaczyłam nie znaną mi, aż do teraz okolice. Wszędzie były zniszczone budynki, porozwalane śmieci i nierówne drogi. Nigdy nie byłam w tej części Londynu. Obróciłam się i zobaczyłam, że na oparciu łóżka wiszą ubrania. Co dziwne moje ubrania. Wyciągnięte z mojej szafy.Ktoś je musiał tutaj przynieść. Ale kto?
Ubrałam się i zeszłam na dół z nadzieją, że kogoś spotkam. Nie ukrywam, że dom od wewnątrz wyglądał jak pałac. Wszędzie wisiały długie kryształowe żyrandole, czerwone ciągnące się dywany, ogromne obrazy, podłogi z szarego marmuru, a ściany białe niczym śnieg. Szłam cały czas po bardzo długich schodach w dół. Wreszcie stanęłam na parterze. Ruszyłam przed siebie szukając kuchni.
Gdy wreszcie ją znalazłam wszyscy już tam siedzieli i w spokoju jedli śniadanie.
-Dzień dobry śpiochu- powiedziała do mnie Skyler.
-Siadaj zaraz ci nałożę- odezwała się Cerrie.
Jedyne wolne miejsce było pomiędzy Jasonem , a Harrym. Ruszyłam więc w tamtą stronę…Jednak Styles za nic w świecie nie chciał mnie przepuścić.
-Czy pan Harry Styles może mnie przepuścić?
-Magiczne słowo?
-Hokus pokus, już podsuwaj dupe.
-Jaka ty jesteś zadziorna- powiedział Styles, ale ku mojemu zdziwieniu przepuścił mnie żebym mogła usiąść.
-A więc… Gdzie ja do cholery jestem?
-Jesteś w naszej tak zwanej ,,bazie,,-odezwał się Niall.
-A dlaczego nie jestem w swoim domu?
-Nie pamiętasz nic z tamtej nocy?
-Pamiętam tylko jak byłam z Harrym na Big Benie i jak zjeżdżałam po poręczy. Dalej mam pustkę w głowie. A czy ktoś mógłby mnie zawieźdź do domu?
-Poczekaj na mnie. Zjem śniadanie i cię zawiozę.
-Bardzo się z tego powodu cieszę.
Czekałam na bruneta około 10 minut. 
-Och w końcu się zjawiłeś.
-Taaa. Kazali mi, abym ci przekazał, że tam gdzie spałaś, od dzisiaj jest twoim drugim pokojem. Tylko proszę nie sprowadzać chłopaków, bo mam pokój tuż obok twojego i będę wszystko słyszał.
-O to bym się nie martwiła- posłałam mu mój najszerszy i najserdeczniejszy uśmiech.
Zatrzymaliśmy się pod moim domem.
-Jesteś piękna kiedy się uśmiechasz- powiedział Louis, a ja czułam, że moje policzki oblewa fala gorąca.-Ty zawsze jesteś piękna.
Po tych słowach mnie pocałował. Nie opierałam się, sama nawet nie wiem dlaczego. Przez chwilę nasze języki walczyły o dominację, aż jego w końcu wygrał. Po upływie czasu oderwaliśmy się od siebie.
-Nie wiem co to było, ale jeśli spróbujesz to powtórzyć, to obiecuję, że za ciebie wyjdę- powiedziałam i wyszłam z samochodu.


                                            CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Heloł lejdis and dżentelmen :) W końcu postanowiłam dać scenę z Lourine, i jak wam się ona podoba? Mi bardzo! Następna część za 10 komentarzy :) To do zobaczenia misie :*

wtorek, 8 kwietnia 2014

THREE

-Co?
-Mogę zostać twoim przyjacielem?
-Zabiłeś moją mamę, a teraz chcesz zostać moim przyjacielem? Haha dobre sobie. Spadam stąd.
-Poczekaj.
Złapał mnie za rękę. Dopiero teraz zauważyłam, że nie ma przy nas Arii. Styles przyciągnął mnie bliżej siebie. Nasze usta dzieliły centymetry.
-Harry idziesz?
To był Louis. Uff… Mam szczęście i to bardzo duże.  Dziękuje ci Boże. Harry puścił mnie i odszedł. Stałam tam jeszcze chwile w lekkim  szoku po tym co się stało. Otrząsnęłam się i poszłam prosto do samochodu. Odjechałam do mojego domu.
-Coś długo cię nie było, co tam jeszcze robiłaś- usłyszałam z progu moją siostrę.
-Grałam z nimi w Fife.
-No widzisz nie są aż tacy źli.
-Yhm, Niall mógłby sobie darować żarty z podtekstami, a Harry mógłby na mnie nie wrzeszczeć, bo ze mną przegrał.
-Oni tacy są. Przyzwyczaisz się uwierz. Nie są tacy źli.
-A w łóżku?
-Co?
-A nic, przez przypadek się czegoś dowiedziałam od Harrego.
-Dobra, słuchaj. Z Harrym byłam dawno temu. Do niczego nie doszło. Z Niallem było.. hmm.. też coś było, ale tylko jednorazowo.
-A mama powtarzała bądź jak siostra. Dobrze, że jej nie słuchałam.
Moja komórka zabrzęczała. Dostałam SMS’a od Arii ,, Dzisiaj o 18 spotykamy się na wielkiej imprezie u chłopaków. Ubierz się  jakoś ładnie :D,, Mam wielką ochotę tam iść. Tak wielką, że aż jej nie ma. Ale tak dawno ze sobą wychodziłyśmy, że się chyba skusze. Jednak mam złe przeczucie. Wręcz bardzo, bardzo złe.
-Kat? Mówię do ciebie. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Hm? A tam, sorki. Zamyśliłam się. Co mówiłaś?
-Pytałam się czy to od Arii.
-Tak, zaprasza mnie na imprezę. U Harrego.
-Idziemy. Wiesz o tym, prawda?
-Wiem. Ale w takim razie muszę odwołać spotkanie.
-O to się nie martw, wiem kto to był. Nie będzie zawiedziony.
-A powiesz mi?
-Nie, on nie chciał. Ale powiem Ci, że mu na tobie zależy.
-No to ja chcę tym bardziej wiedzieć. Wezmę z nim ślub, będziemy  mieli dwójkę dzieci, które nazwiemy Sylvia i Pauline i zestarzejemy się razem.
-Głupia jesteś.
-Wiem. Wymyśliłam je jako ośmiolatka więc...
-Nie wiem. Ale dobra, czas się zbierać.
-Ja muszę  jeszcze napisać do tego kogoś.
-Już to załatwiłam.
-Uprzedziłaś go zanim zdecydowałam, że idę. Fajnie.
-Ty mi lepiej powiedz w co się ubierasz.
-Biały podkoszulek z Jacka Danielsa, brzoskwiniową spódnice, czarną skórę i kremowe buty.
-Hm.. Ja biorę zwykłe spodnie i jakąś koszule.
-Niczego innego się po tobie nie spodziewałam.
-Wiesz, że nienawidzę sukienek lub spódnic.

-Znam Cię od urodzenia, raczej wiem co mówię.
-Idę się szykować. Lepiej zrób to samo. Masz jeszcze półtorej godziny.
-Tak mało czasu?!
Pobiegłam szybko do łazienki, porozrzucałam wszędzie w pośpiechu moje ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Dokładnie rozprowadziłam płyn po moim ciele. Nagle zaczęła lecieć lodowata woda, co znaczyło, że Noe poszła pod prysznic więc musiałam już wyjść. Powycierałam się i rozczesałam włosy. Poszłam do swojego pokoju, zerknęłam na zegarek i zaskoczyło mnie to co zobaczyłam, miałam jeszcze całą godzinę! Brałam prysznic tylko trzydzieści minut? Dziwne. Ale nie zwlekając wysuszyłam włosy i związałam w niedbałego koka na czubku głowy. Szybko wskoczyłam w przyszykowane ubrania.
-Skończyłaś już?!- usłyszałam z dołu głos mojej siostry.
-Jeszcze tylko muszę się pomalować.
Nie czekając ani chwili dłużej nałożyłam na twarz troszkę makijażu i zbiegłam na dół.
-Słuchaj mała, zmiana planów. Jedziemy do klubu.
-Kiedy tu przyszedłeś Styles?
-Jak się wycierałaś. Następnym razem zamknij drzwi.
Dostał ode mnie w twarz.
-Nie umiesz się bić. Trzeba będzie cię nauczyć. Umiesz przynajmniej trzymać pistolet?
-Ha ha ha. Umiem.
-Ale nie odważyłaś się strzelić.
-Trudno było się skupić gdy twój kolega trzymał mi pistolet przy głowie…
-Ciesz się, że pistolet.
Ponownie dostał ode mnie w twarz.
-Przestań, bo mogę ci oddać.
Wyminęłam go i poszłam do kuchni. Rzuciłam mu puszkę pepsi.
-Może to cię trochę ostudzi, a twój kolega opadnie.
Harry popatrzył na swoje spodnie i zobaczył na nich mały namiocik.
W tym momencie weszła moja siostra.
-Harry? Czym się tak podnieciłeś?
-Widać, że jesteście siostrami.
-Taki urok.
-Dobra idziemy, twój ukochany na ciebie czeka.
-Kto?
-Noe, nie powiedziałaś jej kto to?
-Nie i ty też  jej nie powiesz.
-Ja tu cały czas stoję…-powiedziałam do ,,kłócącej,, się pary.
-Już idziemy.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Gdy tylko otworzyłam drzwi, przywitał mnie smród alkoholu i fajek. Ciekawie się zapowiada.
Harry i moja siostra od razu gdzieś zniknęli, zostałam sama. Jeszcze lepiej. Podeszłam do mini baru i zamówiłam sobie Daiquiri. Po chwili gdy miałam dopić ostatnie łyki mojego drinka, ktoś do mnie podszedł.
-Cześć piękna. Jestem Jason.
-Hej jestem Katherine, dla przyjaciół Kat- popatrzyłam na dobrze zbudowanego chłopaka w mniej więcej moim wieku.
-A więc przyszłaś sama?
-Nie, jestem tu z moją siostrą i z Stylesem.
-Z Harrym? Wow.
-Co?
-Nie nic, po prostu jeszcze cię nie poznałem a też z nim można powiedzieć, że pracuje.
-Poznałam go jakieś dwa tygodnie temu. W moim domu. 
-Co on tam robił?
-Zabił moją mamę, ale wiesz Jason, ale nie chce o tym gadać. Zatańczymy?
-Pierwszy raz to dziewczyna prosi mnie do tańca a nie ja ją.
-Bo ja zawsze byłam inna.
-Zauważyłem. Nie lecisz do Harrego jak inne panny i nie przespałaś się z nim od razu.
-Yhm.
Nie chciałam mu mówić, że się myli. Przespałam się z nim gdy miałam jeszcze 17 lat, moja mama żyła, a moja siostra nie była w jego gangu.
-Halo, ziemia do Kat.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Zauważyłem. A o czym ty tak myślisz?
-Gdzie jest moja siostra- posłałam mu dosyć szeroki uśmiech odsłaniając rząd moich górnych zębów.
-Masz cudowny uśmiech.
Po jego słowach poczułam, że moje policzki oblewa fala gorąca.
-Jason jak miło cię spotkać. Widzę, że już spotkałeś naszą nową członkinie.
-Tak i nawet się z nią nie przespałeś.
Styles popatrzył się na mnie, na co ja posłałam mu błagalne spojrzenie.
-No jeszcze nie. Ale zobaczymy co będzie dalej.
Poruszyłam ustami w sposób jakbym mówiła ,,dziękuje,,.
-A więc idziemy zatańczyć- Harry wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. Ostrożnie wyciągnęłam moją rękę i już po chwili wirowałam z brunetem na parkiecie. Akurat kończyła się piosenka więc chłopak pociągnął mnie w stronę baru.
-A więc, nie spałem z tobą?
-Oj zamknij się
-Mała się zakochała?
-Nie. Po prostu nie chcę żeby myślał, że jestem łatwa.
-A nie jesteś?
-Byłam.
-Czyli coś się zmieniło?
-I to dużo. Przede wszystkim nie chodzę z wszystkimi do łóżka jak kiedyś. Nie ubieram się jak prostytutka..
-Ale przyznam, że teraz wyglądasz lepiej.
-Dzięki- spuściłam głowę.
Czułam, że znowu się rumienie. Chłopak obejrzał się za moje ramie, kogoś dostrzegł, bo jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
-Chodź. Kogoś ci przedstawię.
-Ale nikt nie ma prawa wiedzieć, no wiesz o czym.
-Dobra, ale chodź…
Podeszliśmy do jakiejś dziewczyny a Harry lekko klepnął ją w ramię. Może on nie jest taki zły?
-O Haryy! Dawno tu nie byłeś. Już myślałam, że ktoś cię zabił- po tych słowach roześmiała się serdecznie. Kątem oka mnie dostrzegła.- A to kto?
-Właśnie, to jest Katherine- zwrócił się do brunetki.- A to Skyler, o i nadchodzi Cerrie.
Dziewczyna o długich, falowanych włosach zbliżała się do nas i gdy tylko była przy Harrym wskoczyła na niego.
-Harruś!
-Cerrie poznaj Katherine. Jest u nas ,,nowa,,
-A więc to ta sławna Katherine. Dziewczyno, wżyciu nie słyszałam jak chłopaki w taki sposób mówili o dziewczynie, z którą się jeszcze nie przespali!
Chłopak spojrzał na nią morderczym spojrzeniem. Już otwierał usta, gdy pociągnęłam go w stronę siedzących na kanapach. Usiadłam pomiędzy Jasonem, a Harrym. Nagle rozległy się strzały.
-Padnij!
Momentalnie znalazłam się na podłodze, a Jason osłaniał mnie swoim ciałem.
-Mała posłuchaj mnie, dam ci pistolet. Schowaj go i nie pokazuj.
Harry delikatnie włożył mi do ręki czarny pistolet. W pomieszczeniu słychać było tylko kroki kilku osób.
-Styles, gdzie jesteś? Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, w którym leżeliśmy.
-Och Harry, ty żebyś się tarzał po podłodze? Nie wierze!
Styles momentalnie podniósł się, a za nim wszyscy chłopcy. Pomyślałam, że nie będę gorsza i także wstałam. Koło mnie zobaczyłam Cerrie i Noemi, ale nigdzie nie było Skyler.
-Och widzę, że masz nową zabaweczkę- powiedział chłopak.
-Czego chcesz-powiedział Harry celując w niego pistoletem.
-A czego ja mogę chcieć? Miasta Harry, ja chcę miasta.
-Hahahah proszę cię. Nie umiesz pilnować swojej ,,grupki,, a co dopiero miasta.
Do pokoju weszło jeszcze więcej mężczyzn.
-A teraz ? Oddasz miasto po dobroci albo zabije ich wszystkich, a ciebie na końcu żebyś mógł zobaczyć jak umierają. Zacznę od niej- wskazał na mnie, a moje serce momentalnie podskoczyło do góry.- To jak będzie?
-A bież se ją. Nie potrzebuje jej.
-Jeden z jego ludzi podszedł do mnie i złapał za pas przykładając pistolet do mojej skroni.
Harry niby od niechcenia postukał palcem w swój pistolet. O matko!  Zapomniałam o nim!
Delikatnie wyciągnęłam gnata, momentalnie zamachnęłam się łokciem w brzuch chłopaka i przyłożyłam mu lufe do skroni. Wszyscy patrzyli na mnie oszołomieni.
-Role się odwróciły, co?- powiedziałam do chłopaka, który nadal zwijał się z bólu.
-Ta miała pistolet,  ale nasz mała Skyler nie ma takiego szczęścia.
Dwaj mężczyźni wciągnęli do pokoju nieprzytomną Skyler.
-Kurwa.

                         CZYTASZ=KOMENTUJESZ

A więc, możecie mnie zlinczować, że tak długo nie było posta. Przepraszam. Chciałam wcisnąć w tego posta jak najwięcej. I chyba mi się udało :) Pamiętajcie o komentowaniu i wysyłajcie mi swoje blogi. Jeśli mi się spodobają dodam je do zakładki polecane blogi, a i jeszcze raz napiszcie mi kto chce był informowany na asku :)


szablon :)