poniedziałek, 21 lipca 2014

SEVEN

*KAT*
-Jak to możliwe?
-Nie wiemy. Nic nie pamiętamy z tamtej nocy. Stało się i już się nie odstanie. Ale nic się prawie w nas nie zmieniło.
-Nic oprócz tego, że jesteście …
-Ciszej, bo ktoś cię jeszcze usłyszy.
 -Ale kto by się tym przejmował?- kontynuowałam.
-Kat to nie tak, chodzi o to, że my się nie zmieniliśmy, nasze uczucia i to jacy jesteśmy zostało takie same.
-To dlatego tak nagle zniknęliście? Tak bardzo za wami tęskniłam. Myślałam, że coś się wam stało.
-Spokojnie, nigdy cię nie zostawimy bez pożegnania.                                                                     
–Wiem.
*Kilka dni później*
Wróciłam do domu i czuje się świetnie. Jak na razie nie będę brała udziału w żadnych wyścigach, bo nie chce się cała połamać.  Harry od jakiegoś czasu zachowuje się bardzo dziwnie. Nie wychodzi z domu się napić, zamyka się godzinami w swoim pokoju i myśli. Leży na łóżku i nawet się nie rusza. Nikt nie wie o co mu chodzi.
Dzisiaj wszyscy postanowiliśmy pójść na imprezę. Powiedzmy, że ubrałam się dość odważnie. Chyba, że dla kogoś stanikowy top i krótka spódniczka to normlany strój.
 O 9 mamy wychodzić, a mam jeszcze godzinę, Postanowiłam wejść jeszcze na Tumblr’a, którego od dłuższego czasu bardzo zaniedbałam. Wstawiłam kilka zdjęć, cytatów oraz napisałam co się u mnie dzieje w ,,nowym życiu,,. Opisałam historie z Damonem i wszystkie sytuacje związane z Harrym. Nie wiem dlaczego, ale moich 300-stu obserwatorów podzieliło się na dwie grupy. Jedna chciała żebym była z Harry, natomiast druga wolała mnie z Damonem.
-Kitty zejdź na dół. Jedziemy już- krzyknął dobrze mi znajomy głos, który zawsze przyprawiał mnie o drżenie.
-Idę Dam…- chwyciłam w biegu moją torebkę.
Już po chwili byłam na dworze, jednak okazało się, że jedziemy 7-mio osobowym samochodem, a nas jest 10. Oczywiście prowadził Harry, a Damon usiadł od strony pasażera. Wszyscy wgramolili się na tył, a ja jako ostatnia musiałam usiąść na kolanach u Damona… Wierciłam się na jego kolanach, gdy z jego ust wydostał się cichy jęk, który słyszałam tylko ja. Zarumieniłam się, a chłopak przysunął mnie bardziej do swojej piersi, tak, że moja głowa znajdowała się pod jego szyją. Leżałam tak aż poczułam, że dostałam buziaka w moje włosy. Podniosłam głowę i teraz pocałunek zamiast na moje włosy trafił na usta. Nikt z nas nie przerwał coraz bardziej pogłębialiśmy pocałunek.
-Czy moglibyście nie migdalić się w moim samochodzie? Byłbym wdzięczny- na te słowa ja i Damon oderwaliśmy się od siebie.- Dziękuje.
-Ach proszę bardzo- zwróciłam się do niego.
-Pies ogrodnika, sam nie weźmie i nikomu nie da- odezwała się Skyler.
Do końca jazdy nikt się nie odezwał. Zastanawiam się dlaczego Harry tak zareagował.
Gdy dotarliśmy na miejsce było około 10.
-A więc jutro jest zakończenie roku i wszyscy kończymy szkołę. A po wakacjach do colleg’u. Już wiecie gdzie chcecie iść?- zapytała Cerrie.
-Ja myślałam o Nowym Jorku- powiedziałam.
-Oh… Jestem pewna, że ci się uda- odpowiedziała im dziewczyna.
Wychodziłam z samochodu, gdy mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam, że mam nową wiadomość od Harrego.
Harry: Nigdy więcej nie obmacuj się z Damonem przed moimi oczami, a tym bardziej w moim ukochanym samochodzie.
Kat: Ach. Ktoś tu jest zazdrosny?
Harry: Haha. Nie mam o kogo.
Te ostatnie słowa mnie zabolały. Czy ja coś zaczęłam do niego czuć? Niee, to niemożliwe.
-Kitty, co z tobą?- trząsnął mnie Niall.
-Eh. Ciężki dzień.
-Ale chyba nie przeszkodzi ci to w dobrej zabawie?
-Hahaha. Śmieszne- odpowiedziałam mu.
Weszłam do środka domu i od progu poczułam alkohol, pot i papierosy. Samej czasem zdarzy mi się zapalić, ale połączenie tych trzech zapachów sprawiało, że miałam odruch wymiotny. Zauważyłam, że Harry siedzi koło mini barku. Podeszłam do niego i wzięłam do siebie piwo.
-Harry dlaczego ostatnio tak dziwnie się zachowujesz?
-Kitty. Bo ja chyba kogoś lubię bardziej niż powinienem. Ale nie potrafię jej tego powiedzieć.
-Ja ci w tym pomóc nie mogę. Widziałeś może Damona?
-Wyszedł przed chwilą żeby zapalić.
-Dzięki.
Podeszłam do białych drzwi i lekko je uchyliłam, tak żebym mogła się zmieścić. Zaczęłam szukać chłopaka, a to co zobaczyłam mnie zamurowało. Damon całował się z jakąś blondynką. Natychmiast się odwróciłam i zaczęłam biec przed siebie.
Jakimś cudem znalazłam się przy naszym domu. Udałam się więc do mojego pokoju. Poszłam wziąć długą kąpiel, po czym  przebrałam się w piżame. Położyłam się do łóżka wraz z moim laptopem i włączyłam sobie ,,The Original,,. Uwielbiam ten serial, kilka dni temu zaczął się kolejny sezon, a ja wprost kocham Klausa. Trochę przypomina mi Harrego pod względem charakteru. Byli tak samo zaborczy, władczy i zgaduje, że jakby Harry miał rodzeństwo to by je za coś wymienił. Kończyłam już odcinek, gdy usłyszałam na dole hałasy. To inni wrócili. Słyszałam jeszcze, że Damon się z kimś kłóci. Po chwili Skyler wparowała do mojego pokoju i odetchnęła z ulgą.
-Jest w pokoju!- krzyknęła do innych.- Jezu Kat, jak my się o ciebie martwiliśmy. Chcieliśmy już wracać kiedy zorientowaliśmy się, że zniknęłaś. Harry powiedział, że poszłaś szukać Damona, a ten od razu nam powiedział, że pewnie widziałaś jak całował się z tą blondyną…
-Tak, widziałam to. Mam do ciebie prośbę. Gdyby on chciał wejść do mojego pokoju to go powstrzymaj. Ewentualnie zastrzel.
-Dobrze, a więc zostawiam cię samą.
Po chwili usłyszałam jeszcze jak Damon chciał wejść do mojego pokoju, ale chyba zaczęła się bójka pomiędzy nim, a Skyler. Ta dziewczyna to ma siłę. Nie wiem co było dalej, bo zasnęłam.
Rano obudziło mnie ugięcie mojego łóżka za sprawą kogoś kto na nim usiadł. Momentalnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Stefana.
-Nie smuć się kochanie. On nie jest tego warty.
-Ale ja go kocham. Kiedyś gdy ty i on się o mnie biliście, kochałam was obu. Nie wiedziałam, którego wybrać. A teraz, gdy wróciliście i to znowu wróciło. Teraz nienawidzę go, a ciebie traktuje jak najlepszego przyjaciela.
-Wiem co czujesz Kitty. Pamiętaj, że niejeden chłopak z tego domu pragnie cię mieć tylko na wyłączność.
-Niby kto?
-Tego dowiesz się w swoim czasie. A teraz idź spać, bo przed nami długi dzień.
Resztę nocy prawie nie zmrużyłam oka. Cały czas myślałam o tym co powiedział Stefan. Ktoś mnie kocha. Nie, to niemożliwe. Nie spodziewałam się nawet kiedy odeszłam do krainy Morfeusza.
Rano obudziła mnie Cerrie:
-Hej kochanie. Czas wstawać i się zbierać. Za godzinę masz zakończenie roku, a o 1 jedziemy na wakacje.
-Na wakacje? Gdzie?
-Jedziemy do Hiszpanii. Weź dużo ciuchów, strój kąpielowy, dużo butów, okulary przeciwsłoneczne, krem do opalania…
-Wiem co wziąć do kraju, w którym jest gorzej niż gorąco. Za ile wracamy?
-Jedziemy na cały miesiąc! Fajnie nie?
-Taa- niby się nie cieszyłam, ale w środku cała skakałam z radości.
Zawsze chciałam pojechać do Hiszpanii.
Szybko ubrałam się w białą koronkową sukienkę do połowy ud oraz moje czarne lity. Uczesałam swoje włosy w wysokiego kucyka wypuszczając krótsze kosmyki do przodu.





Harry POV.
Gdy Kitty zeszła na dół prawie otworzyłem usta ze zdumienia. Prezentowała się cudownie. Jej biała sukienka podkreślała jaka jest szczupła, a włosy zebrane w kucyka prezentowały jej ciemne oczy.
Podeszła do szafki i wyjęła z niej płatki. Podałem jej mleko, które przed chwilą dolałem sobie do kawy.
-O kurwa. Kat zabijasz- powiedział Zayn.
-Dziękuje- odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się do chłopaka.
-Spakowałaś się już?- kontynuował rozmowę chłopak.
-Po części. Spakowałam już część ubrań, resztę mam w starym domu. A właśnie. Przypomniało mi się, mógłby mnie ktoś tam podwieźć? 
-Muszę sobie kupić jeszcze papierosy, więc przy okazji możemy tam podjechać.
-Ale to dopiero po zakończeniu roku. W końcu kończę szkołę- powiedziała dumna Kitty.
-A my w końcu zdaliśmy- zażartował Niall.
-Dobra, za pół godziny mamy być w szkole. Szybko. Zbierać się- powtarzała Cerrie.


Katherine POV.
Podjechaliśmy pod szkołę. Mój największy koszmar w końcu się skończył. Do colleg’u postanowiłam pójść dopiero za rok. Nie chciałam opuszczać moich przyjaciół. A zwłaszcza Harrego. Czy ja o tym właśnie pomyślałam? O Jezu. Chyba nie zakochałam się w Stylesie. Nie. To się nie uda. On ma inną dziewczynę każdej nocy. A ja jestem zwykłą, no prawie zwykłą, nastolatką. Typową szarą myszką. Do tego mówił, że lubi kogoś bardziej niż powinien. Więc i tak nie stworzylibyśmy szczęśliwej rodziny.
-Kat idziesz czy nie?
-Och. Już.
Ruszyłam w stronę szkoły, a już po 30 minutach wychodziłam z niej ze świadomością, że nigdy tam nie wrócę.
-Dobra. Wyjedźcie z Zaynem do domu, a ja i Kitty jedziemy do niej wziąć te rzeczy.
Gdy byliśmy na miejscu, wyciągnęłam dwie duże walizki spod mojego łóżka i zaczęłam wrzucać do nich rzeczy.
-Kitty możesz się pośpieszyć? Za 30 minut mamy samolot…
-Napisz do chłopaków żeby wzięli nasze walizki. My niedługo przyjedziemy.
Szybko się przebrałam w różowe, krótkie spodenki, czarną bluzkę z Jacka Deniels’a i sandałki na nogi.

Po 20 minutach byliśmy w samolocie. Ponieważ wszyscy już dawno siedzieli i zajęli swoje miejsca, mi zostało siedzenie koło Harrego. Swoją głowę położyłam na jego brzuchu i zasnęłam.
Poczułam, że ktoś krąży palcem po moich plecach, więc otworzyłam oczy. Harry natychmiast zabrał rękę.
-Nie przestawaj. To było przyjemne- powiedziałam.
Już po chwili jego dłoń wróciła na moje łopatki, a jego palce zaczęły bawić się moimi włosami, które rozpuściłam, gdy się przebierałam. Moja dłoń sama powędrowała do jego ucha i zabrała jedną ze słuchawek. Gdy znalazła się ona w moim uchu usłyszałam pierwsze nuty Never Be, 5 Second Of Summer, które po chwili zastały zastąpione Nirvaną.
-Nie wiedziałam, że ich słuchasz.
-Ja też…Ściągnąłem to przez przypadek.

-Podoba mi się. Włącz ją.

Tak minęła mi cała podróż. Gdy wyjrzałam przez okno zobaczyłam kolorową Hiszpanię. 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

SIX

DLA MOJEGO ZAFAJDAŃCA, MOJEJ IMIENNICZKI CZYLI ( PROSZĘ BĘBNY ) PAULINYY.


    Wszystkie oczy natychmiast zwróciły się ku nam, przecież pierwszy raz się tak stało, że Harry Styles przyprowadził dziewczynę. Powoli zbliżaliśmy się w stronę pojazdu, a moje nerwy rosły z każdą sekundą. Czułam, że z każdym moim krokiem mój żołądek podnosił się do gardła. Trzy kroki, dwa kroki i ostatni krok.
-Czas zacząć przedstawienie- usłyszałam głos Harrego.
Chłopak oparł się na motorze i przyciągnął mnie do siebie. Chwile potem nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Trwało to kilkadziesiąt sekund zanim się od siebie oderwaliśmy.
-Jak  na siebie całkiem dobrze całujesz- powiedział Styles.
-Dzięki…Chyba- nie byłam pewna czy był to komplement, a wolałam nie wyjść na idiotkę.
Pociągnął mnie i oboje  wsiedliśmy na motor.
-Zaraz zaczynamy, lepiej trzymaj się mocno.
-Harry.
-Tak?
-Wygrajmy to.
-Jak sobie życzysz księżniczko.
-UCZESTNICY POSZENI NA START- rozległ się głos dziewczyny, która mówiła przez megafon, po czym podeszła do linii startu. – START!
Dalej słychać było tylko motory. A ja widziałam tylko plecy Stylesa, gdyż bałam się wychylić. Odliczałam sekundy, minuty, a chłopak  dalej się nie  zatrzymywał.  W pewnym  momencie zobaczyłam, że jeden z motorów zbliżał się do nas od prawej. Harry też to zobaczył, bo jeszcze bardziej przyśpieszył. Jednak ten nie dawał za wygraną, także przyśpieszył i był koło nas gdy w pewnym momencie walną w nasz bok. Odlecieliśmy trochę i dostaliśmy jeszcze. Pamiętam tylko, jak  upadałam na coś twardego. Straciłam przytomność.

**NOEMI**


Moja siostra i Harry od tygodnia się w śpiączce. Kat miała już dwie operacje, Styles nie potrzebował żadnej. Ona miała połamane 4 żebra i coś z głową. Harremu prawie nic nie jest, mimo tego nadal jest z śpiączce. Pierdolni bracia Salvatore. Damon zajechał ich od boku i odepchnął, potem Stefan poprawił. Oboje spadli z motoru. Harry kilka metrów dalej, natomiast ciało mojej siostry zostało przygniecione maszyną. Zastanawia mnie tylko po co oni to zrobili. I dlaczego wrócili do miasta. Nie było ich tutaj już półtora roku, nagle się zjawiają i prawie zabijają mi siostrę, o którą się zawzięcie kłócili przed wyjazdem.
-Noe? Gdzie ja jestem?- z myśli wyrwał mnie głos Harrego.  Co się stało i gdzie do cholery jest Katherine? -Bracia Salvatore wrócili do miasta...- opowiedziałam mu wszystko co się stało.- Harry to nie jest dobry znak. Oni muszą czegoś chcieć. I chyba wiem co. Oni chcą...
-Katherine.
-Dokładnie. Musimy jej pilnować, nawet na chwilę nie spuszczać z oczu. Wiesz jak to się ostatnio skończyło. Niemal jej nie zabili, a ja miałam nadzieję, że w końcu dadzą spokój.
 -Stefan, jesteśmy tu obgadywani, chodź wrócimy kiedy skończą- powiedział Damon, który wziął się tu znikąd. Natychmiast się na niego rzuciłam.
 -Prawie zabiliście moją siostrę, a teraz zjawiacie się jak gdyby nigdy nucleatum się nie stało?!
-To Katie była z nim na tym motorze? O kurwa. Gdzie ona leży?
-Niech cie to teraz nie interesuje. Przez was mogła zginąć! Miała już dwie operacje!
 -Noemi, powiedz mi na jakiej sali ona leży?- podszedł do mnie Stefan.
-Jest na 206, jej stan jest ciężki. Cały czas jest w śpiączce- usiadłam zrezygnowana na krześle i zaczęłam płakać
. Wszystko zaczęło wracać. Wydarzenia sprzed półtora. roku nie dawały mi spokoju. Moje myśli szalały od ich nadmiaru.
Stefan i Katherine wracają z kina, wtedy Damon robi im wielką awanturę. Nie zauważają wielkiego tira, który zbliża się do nich z ogromną prędkością. Nagle wjeżdża w nich. Dzień później ze szpitala znikają Stafan i Damon, którzy byli w naprawdę ciężkim stanie. Od tamtej pory nikt ich w Londynie nie widział.Dlaczego takie rzeczy muszą przydarzać się właśnie jej.

**SALA 206**
-Co my zrobiliśmy Damon? Jak mogliśmy być tak nieodpowiedzialni?
-Wiem. Myślisz, że mogę to zrobić?
-Tak, ale pamiętaj, musisz to zrobić ostrożnie, bo każdy może tu wejść.
-Wiem.
Damon podszedł do dziewczyny następnie...

****************KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ****************
Katherine już się wybudziła co bardzo zadziwiło lekarz gdyż jej śpiączka mogła trwać nawet kilka lat. Otworzyła oczy zaraz po tym jak Damon i Stefan wyszli z jej Sali, od tamtej pory bracia odwiedzają dziewczynę codziennie. Opowiedzieli jej jak ją obudzili,  nikt inny tego nie wie. Zamykają się z dziewczyną na długie godziny w sali i rozmawiają nie wiadomo o czym.  Dzisiaj wychodzi i oczywiście musiałam przynieść jej coś do przebrania, a wybrać coś z jej szafy to jak znaleźć picie na pustyni… Ale w końcu wybrałam.












        


                CZYTASZ=KOMENTUJESZ


I za nami szósta część. Muszę przyznać, że ten post pisało mi się naprawdę ciężko. Właśnie dlatego nie pojawiał się tak długo. 
A co do samego posta to powoli dowiadujecie się kim są Damon i Stefan.  Jutro mam urodzinki ^^

poniedziałek, 5 maja 2014

FIVE

DLA MOJEJ KOCHANEJ JULCII <3 KOCHAM CIĘ MAŁA :**





Weszłam do domu cały czas myśląc o tym co się przed chwilą stało. Z przemyśleń wyrwał mnie głos mojej siostry:
-O czym ty tak myślisz?
-A o niczym. Idę do pokoju.
Ruszyłam w stronę schodów. Gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
-Halo?
-Cześć Kat, tu Jason.
-O, cześć, co tam?
-Masz plany na wieczór?
-Nie a co?
-To świetnie wpadniemy do ciebie, pooglądamy sobie filmy...
-My? To znaczy kto?
-Ja, Harry, Aria, Louis, Niall, Zayn, Cerrie, Skyler i Liam.
-Ale...
-Będziemy o 7PM. Pa.
No świetnie. Rzuciłam telefon na łóżku i rozejrzałam się po pokoju, stwierdziłam, że zdecydowanie trzeba tu posprzątać. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania, kosmetyki i różnego rodzaju książki. Zaczęłam wkładać ubrania to do szafki, to do kosza na pranie. Wkładać.. raczej wrzucać. Nikt nie będzie mi zaglądał do szafki, chyba. Kontynuowałam układanie książek i upychanie moich kosmetyków. Teraz to jakoś wyglądało. Zerknęłam na zegarek, akurat wybiła 7PM. Zaraz powinni być.
Zbiegłam na dół wyciągnęłam kilka misek, wsypałam do nich chipsy, popcoorn, trochę żelków i cukierków. W sumie wyszło 6 misek wszystkiego. Pięknie.
-A ty będziesz biednych dokarmiać czy jak?
-Śmiej się, śmiej. Zaraz wszyscy tu będą, więc pomóż mi zanieść to do mojego pokoju.
-Czyli to ich będziesz dokarmiać?
-Będziemy oglądali filmy cioto. Bierz miski i mi pomóż.
Niestety nie zdążyłyśmy gdyż zadzwonił dzwonek.
-Cudownie.
Poszłam otworzyć i szybko odsunęłam się na bok, aby 9 osób mogło się w spokoju przecisnąć przez drzwi nic mi nie robiąc.
-Idźcie do mojego pokoju i nic nie dotykajcie. Jeszcze mi coś popsujecie.
-A ty mała co będziesz robić?
-Będę musiała przynieść wam 6 misek z jedzeniem. Sama, bo mojej kochanej siostrzyczce się nie chce.
-Mogę ci pomóc- odezwał się Jason.
-Nie trzeba. Dam radę.
Wszyscy poszli na górę a ja wzięłam dwie miski pod pachy, dwie w ręce i dwie przytrzymywałam barkami i brodą. To musiało naprawdę genialnie wyglądać.
Szłam na górę jak jakaś pokraka. W pewnym momencie poślizgnęłam się i już leciałam w dół, gdy czyjeś ręce złapały mnie za nadgarstek i lekko pociągnęły żebym złapała równowagę. Uniosłam głowę do góry, aby zobaczyć kto jest moim ,,wybawicielem,, i kogo zobaczyłam? Nikogo innego jak Styles'a.
Loczek wziął ode mnie trzy miski i powiedział:
-Echh, ty mała sierotko.
-Ty też nie dałbyś rady wziąć wszystkich misek więc co się śmiejesz. A teraz idź, bo zasłoniłeś swoją wielką dupą całe przejście.
-A myślałam, że się przyjaźnimy.
-Nad tym się muszę zastanowić.
Po chwili byliśmy już przy drzwiach mojego pokoju. Zwinnie otworzyłam je moim tyłkiem jak to mam w zwyczaju, gdy mam zajęte ręce.
-O Harry. Pamiętasz, że w poniedziałek masz wyścig?
-A kiedy jest poniedziałek?
-Jutro.
-Ach, to pamiętam a co?
-Znaleźliśmy ci dziewczynę.
-Kto nią będzie? Skyler, Cerrie, Aria czy Noe?
-Katherine.
-Pojebało cię?!- niemal krzyknęłam.
-Oj nie przesadzaj, będziesz tylko udawała jego dziewczynę.
-,,Tylko,, sam sobie udawaj jego dziewczynę!
-Nie ma szans, żeby Niall zmieścił się w króciutkie spodenki i jakąś seksowną bluzkę. No w sumie może się wciśnie, ale nie do twarzy mu w tym.
-Zajebiście. A dlaczego to nie może być Skyler? Albo Cerrie?
-Bo one nie mogą. Mają inne zajęcie.
-To może zaczniemy oglądać ten film zanim Kat wyrzuci Niall'a przez okno...- zaproponowała Cerrie.
Usiadłam za Niall'em i cały czas wbijałam mu paznokcie w plecy lub wrzucałam popcoorn za koszulkę. Koło mnie na łóżku leżał Harry i Jason. Mieliśmy koło siebie dwie miski, które były puste już po pierwszym filmie. Oczywiście horrorze. Cały film lekko ,,wtulałam się,, w Harrego, bo nie ważne na jakim horrorze, ale zawszę się boje. Co jakiś czas czułam na sobie wzrok Louis'a i Jason'a.
O co im chodzi? Gdybym ich wcale nie znała pomyślałabym, że się we mnie zakochali. Gdy zaczęliśmy oglądać czwarty film z kolei, zaczęłam protestować:
-To się staje nudne- okazało się, że oprócz mnie każdy już śpi.
NA SERIO?! Tylko ja tu nie spałam i oglądałam te beznadziejne filmy. Sama. Wyłączyłam pilotem telewizor i odwróciłam się, niemal po chwili spałam.

                                                                         *RANO
Od dziesięciu minut leżę i czuję, że ktoś mnie obserwuje. Otwieram oczy i nie mogę uwierzyć w to co widzę.
Jestem przytulona do Harrego i to on mnie obserwował! Natychmiast się odsunęłam, a loczek się uśmiechnął.
-Już ćwiczysz rolę mojej dziewczyny aniołku?
-Spałam. To ty jesteś w moim łóżku, a nie ja w twoim.
W pokoju nie było nikogo oprócz nas.
-Wyścig jest o 2 PM, czyli za dwie godziny. Ubierz się jakoś... seksownie.
-Dupek.
-Ale mnie lubisz!- krzyknął i wyszedł z pokoju.
Podeszłam do drzwi i przekręciłam w nich klucz. Czas się ubrać. Chyba to jest coś seksownego. Jak już coś robić, to dobrze i z klasą. Muszę jeszcze się pomalować i uczesać. Byłam gotowa. Zajęło mi to tylko godzinę. Ech to moje wyczucie czasu. Zaraz będziemy tam jechać. Dlaczego ja muszę udawać jego dziewczynę? Może nie będzie źle? Mam racje nie będzie źle, będzie koszmarnie.
Zeszłam na dół po schodach uważając, żeby się nie przewrócić, bo akurat ja największa ciamajda świata byłabym w stanie to zrobić. Weszłam do kuchni i wszystkie oczy momentalnie wpatrywały się tylko we mnie.
Niall zagwizdał na co dostał w klatkę piersiową od mojej siostry.
-Nie przesadziłaś? Nie chodziło mi żebyś ociekała seksapilem.
-Jak coś robić to porządnie. Jedziemy już?
-Tak tylko weź sobie tosta na drogę.
-Hazz my będziemy za godzinę. Nie ma sensu żebyśmy byli wcześniej.
-Dobra, my jedziemy, przodem moja dziewczyno.
Prychnęłam tylko i przeszłam koło Stylesa. Jadąc na wyścig wcale ze sobą nie rozmawialiśmy. Gdy dojeżdżaliśmy Harry w końcu się odezwał:
-Gdy będziemy już przy motorze zaczniemy niezły show.
Tylko skinęłam głową. Warto będzie się przekonać co podobało się w nim mojej siostrze.
Wysiedliśmy z samochodu Hazz natychmiast położył na mojej tali swoją rękę.

                                        CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Troszkę krótkie, ale to dlatego, że psuje mi się spacja -,- Do następnego :)



piątek, 18 kwietnia 2014

FOUR

Dla Dominiki, która tak na mnie nawrzeszczy, że nie ma rozdziału :) Musisz wiedzieć Domiś, że to mnie bardzo motywuje :* 

notka pod rozdziałem.


-Nie ma za mocnej głowy do alkoholu, a już na pewno nie w tedy, gdy dosypie się jej jakieś proszki. Więc jak będzie Styles? Oddasz miasto czy mam ją zabić?
-Zostaw Skyler, albo Katherine rozwali czaszkę Markowi.
-Nas jest więcej. Nawet jeśli rozwali mu głowę, ja rozwalę ją i Skyler.
W tedy coś zobaczyłam. Skyler się ruszała, ale tak delikatnie, żeby napastnik tego nie wyczuł. Cerrie też to zauważyła i posłała mi porozumiewawcze spojrzenie.
-Zostaw Skyler i weź mnie.  Jestem dla niego ważniejsza, niż Skyler….- odezwałam się.
-O nie ma mowy!- krzyknęła moja siostra i… Jason?
-Hmm. Kusząca propozycja, zwłaszcza, że ty jesteś przytomna i będę miał więcej satysfakcji jeśli cię zabije.
Mężczyźni stojący za nim puścili Skyler i natychmiast dostali kulką w głowe od niej i od Cerrie. Ja Pociągnęłam za spust, dziurawiąc głowę Marka i szybkim ruchem celując broń w mężczyznę.
-Wiedziałem, że coś mi tu śmierdzi.- powiedział.
-No widzisz, jednak mam głowę do alkoholu. Następnym razem bądź bardziej dyskretny jeśli chodzi o dosypywanie mi czegoś go piwa. Ach… czekaj. Następnego razu nie będzie.
-Tak więc żegnaj Stan- powiedział Harry i pociągnął za spust swojego czarnego gnata. – I po sprawie. Skyler, Katherine. Nic wam nie jest?
-Oprócz tego, że boli mnie łokieć? To nie. Chyba trafiłam w żebra.
-Mi też nic nie jest.
-Dobra. Zmywamy się stąd. Zaraz będą tu psy.
Oczywiście, na moje szczęście w samochodzie wylądowałam sama w samochodzie Stylesa.
-A więc, zastrzeliłaś pierwszego człowieka w swoim życiu.
-Mam skakać z radości czy iść i go opłakiwać?
-Powinnaś czuć satysfakcje.
-I chyba nawet czuje. Gdzie jedziemy?
-Popsułem ci wieczór więc postaram się go naprawić.
-Harry…
-Siedź cicho. Zaraz będziemy na miejscu.
Jechaliśmy jeszcze przez chwilę  i dotarliśmy pod Big Bena.
-Co my tu robimy Harry? Jest godzina.. 1 w nocy, jestem jedynie w bluzce na ramiączkach i jest mi cholernie zimno, a ty wymyśliłeś sobie wycieczkę pod wielki zegar?! Czy ty sobie ze mnie żartujesz?!
-Masz- mówiąc to podał mi swoją marynarkę. – A teraz chodź.
Chwycił mój nadgarstek i lekko pociągnął. Ruszyłam za nim lekko chwiejnym krokiem, bo nie ukrywajmy, ale byłam  trochę pijana. Przeszliśmy kawałek i naszym oczom ukazały się schody. Popatrzyłam w górę i zdawały się nie mieć końca.
-Ja po nich nie wejdę. Mam za wysokie buty, jestem pijana i mam lęk wysokości.
-Dobra, jak chcesz.
Po tych słowach przerzucił mnie sobie za ramie i zaczął się wspinać.
-Harry nie wygłupiaj się słyszysz? Puść mnie!
Jednak chłopak nie odezwał się ani słowem i dalej niósł mnie po schodach. Po pewnym czasie się poddałam i zaczęłam sobie nucić jakąś przypadkową piosenkę, która akurat wleciała mi do głowy.
-Masz ładny głos-odezwał się brunet, gdy byliśmy już na górze. –A teraz chodź ze mną.
Posłusznie poszłam za Harrym i nagle naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Londyn z góry.
-Jezu! Ale tu jest pięknie!
-Wiedziałem, że ci się spodoba- powiedział loczek i szelmowsko się uśmiechnął.
-Harry, jestem trochę śpiąca. Możemy już iść?
-Jak sobie panienka życzy.
Ponownie wziął mnie na ręce i zniósł po schodach. Nawet nie próbowałam protestować, bo i tak nie przyniosło by to żadnych rezultatów. Po pewnym czasie, chłopak postawił mnie na jednym schodku.
-Zjedź z poręczy.
-Chcesz żebym się zabiła?
-Zaufaj mi. Nie możesz spaść, bo poręcz jest tuż przy ścianie.
-Dobra- nie miałam siły dalej spierać się z brunetem.
Usiadłam na cienkiej rurce i zjechałam na niej na sam dół, mało co się nie przewracając.
-I jak? Spadłaś?
-Ha ha ha. Jaki ty jesteś zabawny.
-Wiele osób mi to mówi.
-Wracajmy. Moja siostra na pewno się martwi.
-Noe?  Oj na pewno nie. Wie, że jesteś ze mną.
-Ale to nie zmienia faktu, że dzwoniła…-popatrzyłam na komórkę.- Cztery razy.
-Opiekuńcza ta twoja siostrzyczka.
-Aż nadopiekuńcza.
W drodze powrotnej w ogóle nie rozmawialiśmy. Harry skupił się na jeździe, a ja wyglądałam przez okno podziwiając widoki, których prawie w ogóle nie widziałam, gdyż było ciemno. Gdzie, nie gdzie dostrzegałam zarys drzew, budynków, a czasem nawet ludzi.
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest naprawdę późno. Ale moja siostra już nie dzwoniła. W pewnym momencie dostałam SMS’a: ,,Gdzie wy do cholery jesteście?! Przyjedźcie do głównej ,,bazy,,. Już ja się z wami policzę’’. No pięknie. Pokazałam Harremu wiadomość od mojej siostry, na co on skinął głową.
-Jak myślisz, zabije nas?
-Możliwe.
To były jedyne słowa, które wypowiedzieliśmy w czasie drogi. Do ,,bazy,, mieliśmy jeszcze 15 minut, a ja odpłynęłam w stronę krainy Morfeusza.

Gdy po przebudzeniu otworzyłam delikatnie oczy, stwierdziłam, że to na pewno nie jest mój pokój. Rozejrzałam się i wszystko w tym pokoju było czarne, nie licząc ścian, gdyż one były oślepiająco białe. Zasłony były odsłonięte, podeszłam do nich i zaczęłam wyglądać przez okno. Zobaczyłam nie znaną mi, aż do teraz okolice. Wszędzie były zniszczone budynki, porozwalane śmieci i nierówne drogi. Nigdy nie byłam w tej części Londynu. Obróciłam się i zobaczyłam, że na oparciu łóżka wiszą ubrania. Co dziwne moje ubrania. Wyciągnięte z mojej szafy.Ktoś je musiał tutaj przynieść. Ale kto?
Ubrałam się i zeszłam na dół z nadzieją, że kogoś spotkam. Nie ukrywam, że dom od wewnątrz wyglądał jak pałac. Wszędzie wisiały długie kryształowe żyrandole, czerwone ciągnące się dywany, ogromne obrazy, podłogi z szarego marmuru, a ściany białe niczym śnieg. Szłam cały czas po bardzo długich schodach w dół. Wreszcie stanęłam na parterze. Ruszyłam przed siebie szukając kuchni.
Gdy wreszcie ją znalazłam wszyscy już tam siedzieli i w spokoju jedli śniadanie.
-Dzień dobry śpiochu- powiedziała do mnie Skyler.
-Siadaj zaraz ci nałożę- odezwała się Cerrie.
Jedyne wolne miejsce było pomiędzy Jasonem , a Harrym. Ruszyłam więc w tamtą stronę…Jednak Styles za nic w świecie nie chciał mnie przepuścić.
-Czy pan Harry Styles może mnie przepuścić?
-Magiczne słowo?
-Hokus pokus, już podsuwaj dupe.
-Jaka ty jesteś zadziorna- powiedział Styles, ale ku mojemu zdziwieniu przepuścił mnie żebym mogła usiąść.
-A więc… Gdzie ja do cholery jestem?
-Jesteś w naszej tak zwanej ,,bazie,,-odezwał się Niall.
-A dlaczego nie jestem w swoim domu?
-Nie pamiętasz nic z tamtej nocy?
-Pamiętam tylko jak byłam z Harrym na Big Benie i jak zjeżdżałam po poręczy. Dalej mam pustkę w głowie. A czy ktoś mógłby mnie zawieźdź do domu?
-Poczekaj na mnie. Zjem śniadanie i cię zawiozę.
-Bardzo się z tego powodu cieszę.
Czekałam na bruneta około 10 minut. 
-Och w końcu się zjawiłeś.
-Taaa. Kazali mi, abym ci przekazał, że tam gdzie spałaś, od dzisiaj jest twoim drugim pokojem. Tylko proszę nie sprowadzać chłopaków, bo mam pokój tuż obok twojego i będę wszystko słyszał.
-O to bym się nie martwiła- posłałam mu mój najszerszy i najserdeczniejszy uśmiech.
Zatrzymaliśmy się pod moim domem.
-Jesteś piękna kiedy się uśmiechasz- powiedział Louis, a ja czułam, że moje policzki oblewa fala gorąca.-Ty zawsze jesteś piękna.
Po tych słowach mnie pocałował. Nie opierałam się, sama nawet nie wiem dlaczego. Przez chwilę nasze języki walczyły o dominację, aż jego w końcu wygrał. Po upływie czasu oderwaliśmy się od siebie.
-Nie wiem co to było, ale jeśli spróbujesz to powtórzyć, to obiecuję, że za ciebie wyjdę- powiedziałam i wyszłam z samochodu.


                                            CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Heloł lejdis and dżentelmen :) W końcu postanowiłam dać scenę z Lourine, i jak wam się ona podoba? Mi bardzo! Następna część za 10 komentarzy :) To do zobaczenia misie :*

wtorek, 8 kwietnia 2014

THREE

-Co?
-Mogę zostać twoim przyjacielem?
-Zabiłeś moją mamę, a teraz chcesz zostać moim przyjacielem? Haha dobre sobie. Spadam stąd.
-Poczekaj.
Złapał mnie za rękę. Dopiero teraz zauważyłam, że nie ma przy nas Arii. Styles przyciągnął mnie bliżej siebie. Nasze usta dzieliły centymetry.
-Harry idziesz?
To był Louis. Uff… Mam szczęście i to bardzo duże.  Dziękuje ci Boże. Harry puścił mnie i odszedł. Stałam tam jeszcze chwile w lekkim  szoku po tym co się stało. Otrząsnęłam się i poszłam prosto do samochodu. Odjechałam do mojego domu.
-Coś długo cię nie było, co tam jeszcze robiłaś- usłyszałam z progu moją siostrę.
-Grałam z nimi w Fife.
-No widzisz nie są aż tacy źli.
-Yhm, Niall mógłby sobie darować żarty z podtekstami, a Harry mógłby na mnie nie wrzeszczeć, bo ze mną przegrał.
-Oni tacy są. Przyzwyczaisz się uwierz. Nie są tacy źli.
-A w łóżku?
-Co?
-A nic, przez przypadek się czegoś dowiedziałam od Harrego.
-Dobra, słuchaj. Z Harrym byłam dawno temu. Do niczego nie doszło. Z Niallem było.. hmm.. też coś było, ale tylko jednorazowo.
-A mama powtarzała bądź jak siostra. Dobrze, że jej nie słuchałam.
Moja komórka zabrzęczała. Dostałam SMS’a od Arii ,, Dzisiaj o 18 spotykamy się na wielkiej imprezie u chłopaków. Ubierz się  jakoś ładnie :D,, Mam wielką ochotę tam iść. Tak wielką, że aż jej nie ma. Ale tak dawno ze sobą wychodziłyśmy, że się chyba skusze. Jednak mam złe przeczucie. Wręcz bardzo, bardzo złe.
-Kat? Mówię do ciebie. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Hm? A tam, sorki. Zamyśliłam się. Co mówiłaś?
-Pytałam się czy to od Arii.
-Tak, zaprasza mnie na imprezę. U Harrego.
-Idziemy. Wiesz o tym, prawda?
-Wiem. Ale w takim razie muszę odwołać spotkanie.
-O to się nie martw, wiem kto to był. Nie będzie zawiedziony.
-A powiesz mi?
-Nie, on nie chciał. Ale powiem Ci, że mu na tobie zależy.
-No to ja chcę tym bardziej wiedzieć. Wezmę z nim ślub, będziemy  mieli dwójkę dzieci, które nazwiemy Sylvia i Pauline i zestarzejemy się razem.
-Głupia jesteś.
-Wiem. Wymyśliłam je jako ośmiolatka więc...
-Nie wiem. Ale dobra, czas się zbierać.
-Ja muszę  jeszcze napisać do tego kogoś.
-Już to załatwiłam.
-Uprzedziłaś go zanim zdecydowałam, że idę. Fajnie.
-Ty mi lepiej powiedz w co się ubierasz.
-Biały podkoszulek z Jacka Danielsa, brzoskwiniową spódnice, czarną skórę i kremowe buty.
-Hm.. Ja biorę zwykłe spodnie i jakąś koszule.
-Niczego innego się po tobie nie spodziewałam.
-Wiesz, że nienawidzę sukienek lub spódnic.

-Znam Cię od urodzenia, raczej wiem co mówię.
-Idę się szykować. Lepiej zrób to samo. Masz jeszcze półtorej godziny.
-Tak mało czasu?!
Pobiegłam szybko do łazienki, porozrzucałam wszędzie w pośpiechu moje ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Dokładnie rozprowadziłam płyn po moim ciele. Nagle zaczęła lecieć lodowata woda, co znaczyło, że Noe poszła pod prysznic więc musiałam już wyjść. Powycierałam się i rozczesałam włosy. Poszłam do swojego pokoju, zerknęłam na zegarek i zaskoczyło mnie to co zobaczyłam, miałam jeszcze całą godzinę! Brałam prysznic tylko trzydzieści minut? Dziwne. Ale nie zwlekając wysuszyłam włosy i związałam w niedbałego koka na czubku głowy. Szybko wskoczyłam w przyszykowane ubrania.
-Skończyłaś już?!- usłyszałam z dołu głos mojej siostry.
-Jeszcze tylko muszę się pomalować.
Nie czekając ani chwili dłużej nałożyłam na twarz troszkę makijażu i zbiegłam na dół.
-Słuchaj mała, zmiana planów. Jedziemy do klubu.
-Kiedy tu przyszedłeś Styles?
-Jak się wycierałaś. Następnym razem zamknij drzwi.
Dostał ode mnie w twarz.
-Nie umiesz się bić. Trzeba będzie cię nauczyć. Umiesz przynajmniej trzymać pistolet?
-Ha ha ha. Umiem.
-Ale nie odważyłaś się strzelić.
-Trudno było się skupić gdy twój kolega trzymał mi pistolet przy głowie…
-Ciesz się, że pistolet.
Ponownie dostał ode mnie w twarz.
-Przestań, bo mogę ci oddać.
Wyminęłam go i poszłam do kuchni. Rzuciłam mu puszkę pepsi.
-Może to cię trochę ostudzi, a twój kolega opadnie.
Harry popatrzył na swoje spodnie i zobaczył na nich mały namiocik.
W tym momencie weszła moja siostra.
-Harry? Czym się tak podnieciłeś?
-Widać, że jesteście siostrami.
-Taki urok.
-Dobra idziemy, twój ukochany na ciebie czeka.
-Kto?
-Noe, nie powiedziałaś jej kto to?
-Nie i ty też  jej nie powiesz.
-Ja tu cały czas stoję…-powiedziałam do ,,kłócącej,, się pary.
-Już idziemy.
Po chwili byliśmy już na miejscu. Gdy tylko otworzyłam drzwi, przywitał mnie smród alkoholu i fajek. Ciekawie się zapowiada.
Harry i moja siostra od razu gdzieś zniknęli, zostałam sama. Jeszcze lepiej. Podeszłam do mini baru i zamówiłam sobie Daiquiri. Po chwili gdy miałam dopić ostatnie łyki mojego drinka, ktoś do mnie podszedł.
-Cześć piękna. Jestem Jason.
-Hej jestem Katherine, dla przyjaciół Kat- popatrzyłam na dobrze zbudowanego chłopaka w mniej więcej moim wieku.
-A więc przyszłaś sama?
-Nie, jestem tu z moją siostrą i z Stylesem.
-Z Harrym? Wow.
-Co?
-Nie nic, po prostu jeszcze cię nie poznałem a też z nim można powiedzieć, że pracuje.
-Poznałam go jakieś dwa tygodnie temu. W moim domu. 
-Co on tam robił?
-Zabił moją mamę, ale wiesz Jason, ale nie chce o tym gadać. Zatańczymy?
-Pierwszy raz to dziewczyna prosi mnie do tańca a nie ja ją.
-Bo ja zawsze byłam inna.
-Zauważyłem. Nie lecisz do Harrego jak inne panny i nie przespałaś się z nim od razu.
-Yhm.
Nie chciałam mu mówić, że się myli. Przespałam się z nim gdy miałam jeszcze 17 lat, moja mama żyła, a moja siostra nie była w jego gangu.
-Halo, ziemia do Kat.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Zauważyłem. A o czym ty tak myślisz?
-Gdzie jest moja siostra- posłałam mu dosyć szeroki uśmiech odsłaniając rząd moich górnych zębów.
-Masz cudowny uśmiech.
Po jego słowach poczułam, że moje policzki oblewa fala gorąca.
-Jason jak miło cię spotkać. Widzę, że już spotkałeś naszą nową członkinie.
-Tak i nawet się z nią nie przespałeś.
Styles popatrzył się na mnie, na co ja posłałam mu błagalne spojrzenie.
-No jeszcze nie. Ale zobaczymy co będzie dalej.
Poruszyłam ustami w sposób jakbym mówiła ,,dziękuje,,.
-A więc idziemy zatańczyć- Harry wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. Ostrożnie wyciągnęłam moją rękę i już po chwili wirowałam z brunetem na parkiecie. Akurat kończyła się piosenka więc chłopak pociągnął mnie w stronę baru.
-A więc, nie spałem z tobą?
-Oj zamknij się
-Mała się zakochała?
-Nie. Po prostu nie chcę żeby myślał, że jestem łatwa.
-A nie jesteś?
-Byłam.
-Czyli coś się zmieniło?
-I to dużo. Przede wszystkim nie chodzę z wszystkimi do łóżka jak kiedyś. Nie ubieram się jak prostytutka..
-Ale przyznam, że teraz wyglądasz lepiej.
-Dzięki- spuściłam głowę.
Czułam, że znowu się rumienie. Chłopak obejrzał się za moje ramie, kogoś dostrzegł, bo jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
-Chodź. Kogoś ci przedstawię.
-Ale nikt nie ma prawa wiedzieć, no wiesz o czym.
-Dobra, ale chodź…
Podeszliśmy do jakiejś dziewczyny a Harry lekko klepnął ją w ramię. Może on nie jest taki zły?
-O Haryy! Dawno tu nie byłeś. Już myślałam, że ktoś cię zabił- po tych słowach roześmiała się serdecznie. Kątem oka mnie dostrzegła.- A to kto?
-Właśnie, to jest Katherine- zwrócił się do brunetki.- A to Skyler, o i nadchodzi Cerrie.
Dziewczyna o długich, falowanych włosach zbliżała się do nas i gdy tylko była przy Harrym wskoczyła na niego.
-Harruś!
-Cerrie poznaj Katherine. Jest u nas ,,nowa,,
-A więc to ta sławna Katherine. Dziewczyno, wżyciu nie słyszałam jak chłopaki w taki sposób mówili o dziewczynie, z którą się jeszcze nie przespali!
Chłopak spojrzał na nią morderczym spojrzeniem. Już otwierał usta, gdy pociągnęłam go w stronę siedzących na kanapach. Usiadłam pomiędzy Jasonem, a Harrym. Nagle rozległy się strzały.
-Padnij!
Momentalnie znalazłam się na podłodze, a Jason osłaniał mnie swoim ciałem.
-Mała posłuchaj mnie, dam ci pistolet. Schowaj go i nie pokazuj.
Harry delikatnie włożył mi do ręki czarny pistolet. W pomieszczeniu słychać było tylko kroki kilku osób.
-Styles, gdzie jesteś? Wiem, że gdzieś tu jesteś.
Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, w którym leżeliśmy.
-Och Harry, ty żebyś się tarzał po podłodze? Nie wierze!
Styles momentalnie podniósł się, a za nim wszyscy chłopcy. Pomyślałam, że nie będę gorsza i także wstałam. Koło mnie zobaczyłam Cerrie i Noemi, ale nigdzie nie było Skyler.
-Och widzę, że masz nową zabaweczkę- powiedział chłopak.
-Czego chcesz-powiedział Harry celując w niego pistoletem.
-A czego ja mogę chcieć? Miasta Harry, ja chcę miasta.
-Hahahah proszę cię. Nie umiesz pilnować swojej ,,grupki,, a co dopiero miasta.
Do pokoju weszło jeszcze więcej mężczyzn.
-A teraz ? Oddasz miasto po dobroci albo zabije ich wszystkich, a ciebie na końcu żebyś mógł zobaczyć jak umierają. Zacznę od niej- wskazał na mnie, a moje serce momentalnie podskoczyło do góry.- To jak będzie?
-A bież se ją. Nie potrzebuje jej.
-Jeden z jego ludzi podszedł do mnie i złapał za pas przykładając pistolet do mojej skroni.
Harry niby od niechcenia postukał palcem w swój pistolet. O matko!  Zapomniałam o nim!
Delikatnie wyciągnęłam gnata, momentalnie zamachnęłam się łokciem w brzuch chłopaka i przyłożyłam mu lufe do skroni. Wszyscy patrzyli na mnie oszołomieni.
-Role się odwróciły, co?- powiedziałam do chłopaka, który nadal zwijał się z bólu.
-Ta miała pistolet,  ale nasz mała Skyler nie ma takiego szczęścia.
Dwaj mężczyźni wciągnęli do pokoju nieprzytomną Skyler.
-Kurwa.

                         CZYTASZ=KOMENTUJESZ

A więc, możecie mnie zlinczować, że tak długo nie było posta. Przepraszam. Chciałam wcisnąć w tego posta jak najwięcej. I chyba mi się udało :) Pamiętajcie o komentowaniu i wysyłajcie mi swoje blogi. Jeśli mi się spodobają dodam je do zakładki polecane blogi, a i jeszcze raz napiszcie mi kto chce był informowany na asku :)


piątek, 28 lutego 2014

TWO

Minęły dwa tygodnie a ja nadal się z tym nie pogodziłam, cały czas planuje. Praktycznie nie wychodzę ze swojego pokoju od śmierci mojej mamy. Dzisiaj pójdę do szkoły. Nie mogę całe życie się ukrywać. Wstałam i ubrałam się w czarną bluzkę na krótki rękaw, krótkie zdobione spodenki i buty na platformie ( na dole jest zdjęcie ). Dobrałam jeszcze tylko dodatki, uczesałam  i byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam kluczyki do mojego ukochanego mercedesa c klasa. Wjechałam na parking szkolny. Wyszłam z samochodu i od razu poczułam na sobie wzrok wszystkich, szepty docierały do moich uszu także gdy szłam przez korytarz. Zobaczyłam go. Jego brązowe loki wszędzie rozpoznam. Zauważył mnie.
-O proszę, Katherine. Znowu się spotykamy.
-Harry daj jej spokój- odezwał się Louis.
Harry podszedł do mnie i przygwoździł mnie do szafki swoim ciałem.
-Słuchaj mała...
-Nie nazywaj mnie tak.
-Będę do ciebie mówił jak tylko mi się podoba.
-Odwal się.
-Twoja mama taka wyszczekana nie była.
Walnęłam go w szczęknę na co lekko się skrzywił.
-Nie mam zasady, że nie bije dziewczyn więc uważaj.
-Uważaj to lepiej ty, jeszcze pożałujesz tego co zrobiłeś.
-Ojoj, dziewczynka mi grozi.
-Harry dość.
-Słuchaj mała, nikt nie będzie mi rozkazywał a już zwłaszcza ty.  Twoja siostra ma mi coś przywieś. A wiesz dlaczego? Bo sam ją tam wysłałem. A i lepiej było by dla ciebie gdybyś tamtego wieczoru posłuchała Arii i nie schodziła na dół.
-Skąd o tym wiesz?
- Dużo osób jest w moich gangu, nawet nie wiesz jak wiele. Oni cię otaczają. Aria i Noemi to jedne z nich. Jak wróci siostrzyczka poproś ją żeby ci powiedziała za co zabiłem waszą mamę.
-Nienawidzę cię.
Jeszcze raz dostał ode mnie w szczękę na co odleciał trochę do tyłu, ja miałam trochę czasu żeby uciec z jego małej pułapki.
-Jeszcze się z tobą policzę mała.
-Zobaczymy Styles.
Ten człowiek pożałuje tego co zrobił. Wciągnął w to Noemi i Arie. Zabije gościa. I nawet wiem jak.
* 3 dni później*

Dzisiaj wraca moja kochana siostrzyczka. Gdy z nią rozmawiałam mówiła, że nie chce mi robić problemu i żebym po nią nie jechała. Jednak ja wiem, że ona ma sprawę do załatwienia z Harrym. Dobra trzeba się szybko zbierać, ubrałam się w krótkie spodenki, kamizelkę, dłuższe buty i hm... strój kąpielowy. Nie jest on z takiego materiału jak inne stroje. Ale wracając, wzięłam moje ulubione okulary, włosy związałam w niedbałego koka na czubku głowy i pobiegłam do samochodu. Wstąpiłam jeszcze żeby go zatankować i pojechałam prosto na lotnisko. Gdzie ona jest? Samolot miał wylądować 10 minut temu. Zaczynam się denerwować.
-Kat?
-O Noemi, już zaczynałam się martwić.
-Ale miałaś po mnie nie przyjeżdżać.
-Wiem, że jesteś w gangu Stylesa.
-Nie będziemy tutaj rozmawiać, chodź do samochodu.
Otworzyłam mój samochód i siadłam na miejsce kierowcy.
-A więc gadaj o co w tym chodzi.
-Tak jestem w tym gangu i wyprzedzam twoje pytanie. Wiedziałam, że on chce zabić mamę.
-Dlaczego go nie powstrzymałaś?
-Słuchaj Kat, nie chciałam żebyś straciła też mnie. Nie chcesz chyba nie mieć nikogo kto by cię wspierał?
-No może i masz racje, ale wiesz jak mi było ciężko przez te dwa tygodnie?
-Na którym cmentarzu ją pochowali?
-W kostnicy. Czekałam na ciebie.
-Aż dwa tygodnie?! Wiesz jak to będzie śmierdziało?
-No cóż, ty ją przebierasz nie ja.
-Dzięki.
W tym momencie dostałam SMSA.
-Noe, zobacz kto to.

-A to tylko z sieci.
-Pokaż mi.
-Nie ma po co patrzeć.
-Pokaż mi ten telefon.
Szatynka oddała mi mojego białego i'phona.
-Od sieci powiadasz?
Niemal natychmiast odpisałam.











-Nie ma mowy, nigdzie nie idziesz. A jeśli to będzie ktoś gangu Harrego?
-To trudno. Będę musiała go zabić.
-CO?!
-Planuje zemstę. A ty masz mi w tym pomóc.
-Jak?
-Wprowadzisz mnie do gangu.
-Ale to jest niebezpieczne. Dragi, wyścigi, alkohol i strzelaniny. To nie
dla ciebie.
-A dla ciebie to niby tak?
-Ja jestem starsza.
-O rok. Oni też są starsi o rok, a jest tam jeszcze Aria. Myślisz, że tego też mi nie powiedział? Co mu wieziesz?
-Kat, proszę nie mieszaj się w to.
-A właśnie, że będę się w to mieszała. Masz mnie w to wprowadzić.
-Ale coś im zrobisz. Oni są dla mnie jak rodzina.
-Dobra. Ale to nie zmienia faktu, że masz mnie wprowadzić skoro i tak jestem już w to zamieszana.
-Niech ci będzie. Zaniesiesz im tą torbę.
-Co w niej jest?
-Narkotyki, a co innego?
-Aż tyle?
-Uwierz, to i tak mało w porównaniu do tego co kiedyś będziesz przemycała. Więc tak, mnie zwieź do domu, a ty jedź na Slough Street 531.
Podjechałam pod dom, Noe szybko wyskoczyła i tyle ją widziałam. Teraz przede mną wielka misja. Hm.. ta ulica jest jedną z najbogatszych ulic w Londynie. Dziwne. To chyba ten dom. Wyszłam z samochodu, zamknęłam go i kluczyki włożyłam do torebki. Zadzwoniłam dzwonkiem i usłyszałam melodie jak w jakimś kiczowatym serialu. Po chwili był tylko chrzęst otwierania zamka w drzwiach.
-Katherine? A gdzie jest Noemi?
-Jest w domu. Przysłała mnie.
-To Noemi? Ach to ty mała, masz torbę?
-Mam Harry.
Podałam mu torbę pełną prochów i nie wiadomo czego jeszcze. Już miałam wychodzić gdy usłyszałam:
-Mała, wejdź.
-Po co?
-Żeby się w kotka i myszkę pobawić. Niby nie blondynka, a jednak.
-Nigdy nie byłam w to za dobra, przesuń się jak mam wejść?
Przepuścił mnie. Weszłam w głąb pokoju i usłyszałam śmiechy 4 innych osób. Prowadził mnie Louis, a Harry gdzieś zniknął. Siedzieli na kanapie z jakąś dziewczyną. Podeszłam do nich bliżej. To była Aria.
-Em... Kat... Co ty tutaj robisz?
-Przywiozłam torbę, która przyleciała z Noemi. A z tobą muszę jeszcze pogadać. Dwa tygodnie mnie unikasz.
-Nie unikam cię. Cały czas siedzę u chłopaków.
-To rzeczywiście mnie nie unikasz.
-Ach, mała zapomniałem się zapyta. Kiedy pogrzeb?- zapytał ze złośliwym uśmiechem Styles.
Moje pięści tylko czekały aż zetknął się z jego twarzą.
-Harry skończ- powiedział Liam.-Ona ma już dosyć i nie chce żebyście się wszyscy pozabijali.
-Wszystkie sprawy związane z pogrzebem załatwia twoja pracownica.
-Nie tylko pracownica.
-Jak to?
-Powiedzmy, że jest moją ulubienicą.
Już miałam rzucić się na bruneta gdy Louis mnie odciągnął.
-Nie warto.
Lekko się uspokoiłam.
-Więc... Gramy na Play Station?-zapytał Liam
-A w co?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Fifa 13. Grasz z nami?
-Pewnie.
-To dziewczyna ona nie da rady- powiedział z tym cholernym uśmiechem Harry.
-A żebyś się nie zdziwił. Przesuń się Niall.
-Proszę nie zaszkodzi.
-Tobie też nie.
-Zadziorna. Lubię takie.
Udawałam, że tego nie słyszałam, a blondyn zdążył się już podsunąć. Wzięłam pada i po chwili razem z Harrym graliśmy w Fife. Loczek zdecydowanie przegrywał. W ostatnie dwie minuty ,,kondycja,, chłopaka polepszyła się, ale nie na tyle żeby ze mną wygrać.
-Haha przegrałeś z dziewczyną i jak się czujesz ?
Teraz to ja mogłam nad nim górować.
-Zamknij się.
-Oojojjoj mały chłopczyk się zdenerwował? -śmiałam się szyderczo przykładając nacisk na mały.
-Zamknij się powiedziałem. To mój dom, więc wynoś się stąd!
Chwile się na niego patrzyłam, zresztą tak jak inni byłam zszokowana tą sytuacją. Po chwili chwyciłam moją torebkę i wyszłam, a właściwie wybiegłam. Co za dupek. Usłyszałam za plecami jakieś kroki. Momentalnie się odwróciłam.
-Co chcesz?
-Ojj Kat, on taki nie jest wróć tam.
-Nie zawsze traktuje mnie jak szmate? Aha. Nie będę nigdzie wracała, niech się wali.
-On taki jest nie przejmuj się.
-Nie będę dawała się poniżać Aria i ty dobrze o tym wiesz.
-Patrz, on tu biegnie.
-Nie mam ochoty z nim gadać. Zmywam się do domu.
-Kat no proszę, pogadaj z nim chociaż przez chwilę.
-Nie mam o czy z nim gadać. Nie mam ochoty go słuchać.
-Mała czekaj.
-Spierdalaj Styles.
-Oj czekaj mała.
-Przestań tak do mnie mówić. Nie jestem ,,mała,, mam imię. Brzmi ono Katherine, dla przyjaciół Kat. Ale ty nie jesteś moim przyjacielem.
-Ale mógłbym się postarać i nim zostać?




                               Czytasz=komentujesz

Witam was już w drugiej części :) Tam na górze pojawił się dodatek obserwowani. Zapraszam serdecznie do obserwowania mojego bloga :) Aaa i bym zapomniała, podawajcie swoje tt lub aski aby być informowanym o nowych częściach :)







strój 2
strój 1

środa, 19 lutego 2014

ONE

-(...) Aria poczekaj chwile,bo wydaje mi się, że coś na dole słyszałam - powiedziałam do mojej najlepszej przyjaciółki.
-Poczekaj, to pewnie tylko twoja mama.
-Ja jednak wole sprawdzić.
Weszłam na korytarz i usłyszałam czyjeś głosy:
-Louis podaj mi swój pistolet, zapomniałem swojego a muszę zrobić porządek z panią Fox.
-Harry ciszej Katherine może być w domu. 
Podeszłam do schodów i po cichu zeszłam na dół. Zauważyłam chłopaka w lokach trzymający pistolet przy głowie mojej mamy. Podeszłam do mojej torby i wyciągnęłam pistolet.
-Więc ostatnie słowo Megg?
-Może i moja mama nie ma ostatniego słowa, ale ja mam - powiedziałam celując w głowę Harrego, jednego z gangsterów w Londynie.
-O proszę, Katherine się zjawiła. Odłóż broń kotku, nie chce żeby mój kolega zrobił ci krzywdę.
Odwróciłam się a tam stał chłopak w blond włosach i przystawiał mi pistolet do skroni.
-To jak będzie laleczko? Odłożysz broń czy mamy też ciebie zastrzelić? - odezwał się loczek.
-Wal się.
-Niall, Louis wyprowadźcie ją, Zayn zabierz jej broń, a ty Liam zostań ze mną.
-Smaż się w piekle dupku.
-Widzę mała jest zadziorna. Albo wiecie co? Zostawcie ją, niech zobaczy jak jej matka zostaje zastrzelona.
-Jeśli to zrobisz to pożałujesz. 
-Nie boje się ciebie kruszynko. A i przypominasz mi taką dziewczynę na imprezie, jak ona miała na imię.. ach tak. Katherine Fox. Tak ładnie krzyczała moje imię.
-Zabije cię! - wyrwałam się z silnych dłoni dwóch chłopaków i rzuciłam się na niego.
-Widzę, że pragniesz jeszcze.
Zaczęłam go okładać pięściami gdy nagle ktoś znowu mnie odciągną. 
-Zostaw mnie!
-Nie warto Katherine. On i tak ją zabije.
-Nie mów mojego imienia. On nie może jej zabić, nie może - mój głos się załamał, w tej samej chwili zaczęłam płakać. Jeden z nich, Louis zaczął mnie przytulać i pocieszać.
-Będzie dobrze, nie martw się.
-Zostaw mnie.
W tym momencie usłyszałam strzał, odwróciłam się i zobaczyłam mame w kałuży krwi. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. 
-Nienawidzę cię Harry Stylesie i tego twojego gangu, zobaczysz zemszczę się. Ale oni już tego nie słyszeli. Wyszli. W tedy poprzysięgłam zemstę. Choć bym miała zginąć pomszczę moją mamę.

                                                 Czytasz=Komentujesz

Witam :) 
Dzisiaj coś krótszego, bo muszę się uczyć z przyrody ( niestety ) i nie mam co dalej napisać. Wena znikła tak szybko jak się pojawiła. Serdecznie zapraszam do podawania swoich tt lub asków aby być informowany o nowych postach. 

                            

wtorek, 18 lutego 2014

Prolog

Nie wiem jak długo mogę udawać, nie jestem taka za jaką mnie uważają. Jestem Katherine Fox. Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam 4 lata, do tej pory mieszkałam z mamą dopóki on się nie pojawił. Jeden z największych dupków jakich widział świat. Oczywiście chciał coś od mojej mamy. Chciał mnie. Straciłam ją w mgnieniu oka. Zastrzelił ją. Nienawidzę go. Zrobiłabym wszystko żeby mu się odpłacić. I jest szansa, nawet duża. Oni wszyscy są groźni, ja też mogę taka być. A może nie potrafię? Nie poddam się. On musi mi zapłacić, zabije nie tylko jego, ale ich wszystkich. Jego najbliższych, tak to mnie usatysfakcjonuje. Plan już mam, teraz muszę go tylko zrealizować.

                             

                                      Czytasz = komentujesz

Więc mamy prolog a z boku jest zakładka zwiastun, jest świetny a robiła mi go Sylwia.  więc, kto chce być informowany o nowych częściach piszcie w kom swoje tt lub aski :)

szablon :)